Jestem kolarzem ścigającym się w katowickiej drużynie; jednak oprócz sportu interesuję się wszelkimi tematami związanymi z informatyką. Bardzo lubię montować filmy, ciekawi mnie również programowanie i ogólna tematyka związana z elektroniką, informatyką i wszystkim co związane z technologią. W wolnym czasie lubię czytać i być na bieżąco w „świecie technologii”.
Pracowałem w: Oyoga
Opinia
Od początku procesu rekrutacji podszedłem do tematu bardzo poważnie. CV drukowałem na specjalnym papierze, na rozmowę kwalifikacyjna przyszedłem w garniturze, czy nawet w dniu kiedy przychodziłem oddać dokumenty założyłem koszulę i marynarkę. Wiedziałem, że tylko 15 najlepszych pojedzie do Sewilli i za cel postawiłem sobie znaleźć się w tej piętnastce. Przykładałem się do tego co robiłem, więc nie miałem większych obaw co do tego czy pojadę i na szczęście potwierdziły się moje spekulacje. Początkowo miałem pewne obawy, ponieważ niektórzy nauczyciele mówili o osobach narzekających na wyjazd; zastanawiało mnie dlaczego tak jest. Wszelkie doniesienia jednak się absolutnie nie potwierdziły. Już od pierwszego dnia wiedziałem, że czas spędzony w Sewilli będzie cudowny. Tak naprawdę nikt się tutaj nami nie interesuje: co robimy, kiedy, jak i dlaczego. Jesteśmy traktowani jak dojrzali ludzie, którzy wiedzą co robią. To przekłada się na dużą swobodę i możliwość zagospodarowania czasu wolnego w praktycznie dowolny sposób. Wyjścia na miasto do późna nie stanowią najmniejszego problemu. Ja osobiście jestem kolarzem i miesiąc czasu nie mogłem siedzieć i nic nie robić. Bałem się, że będzie trudno wyjść biegać, jednak nie było najmniejszego problemu; czasu było wystarczająco dużo. Najbardziej podszlifowałem język angielski, ponieważ to nim w 90% posługiwałem się tutaj w Hiszpanii; jednak hiszpańskiego też delikatnie się poduczyłem. Ludzie w Hiszpanii są bardzo mili i przyjaźni i absolutnie nigdzie się nie spieszą. Nauka hiszpańskiego przed wyjazdem trochę mnie męczyła, bo bardzo często w szkole trzeba było być na 7:00 albo zostać dłużej w szkole. Jednak to co przeżyłem tutaj w Hiszpanii absolutnie mi to wszystko wynagrodziło z dużą nadwyżką. Zdarzały się malutkie niedociągnięcia, jednak było ich tak mało, że można je uznać za błąd pomiaru.
Relacja z praktyki
Pracuję w studiu Jogi „Oyoga”. Firma mieści się w centrum Sewilli przy rzece. Dokładny adres to: C/ Curtidurias 12. Bajo, Barrio de San Lorenzo Sevilla. Dojeżdżam autobusem numer 06 pod prawie samo studio, więc dojazd do pracy zajmuje mi trochę ponad 15 minut. Studio mieści się w kamienicy i wchodzi się do niego bezpośrednio z ulicy przez szklane drzwi. Pierwsze wrażenie po wejściu jest dobre, ponieważ pomieszczenie utrzymane jest w czystości, a w powietrzu unosi się przyjemny zapach. Wszędzie dominuje kolor pomarańczowy z białymi wstawkami. Nie jest to absolutnie firma informatyczna, tylko zwykłe studio jogi. Jednak dla informatyka zawsze się coś znajdzie. Pracuję sam. W godzinach, w których pracuje, czyli od 8:30 do 14:30, zawsze są dwie bardzo miłe panie. Jedna z nich to Rebeka, która jest amerykanką mieszkającą od kilku lat w Hiszpanii. Druga to Hiszpanka Maribel, która jednak potrafi trochę po angielsku i w ostateczności da się z nią dogadać. Nie jest tu dużo sprzętu; 2 laptopy, 1 komputer i drukarka. Szybko okazało się, że komputery nie są w żaden sposób połączone w grupie roboczej czy w inny sposób. Pierwsze co zrobiłem to stworzyłem grupę roboczą i udostępniłem w niej drukarkę. Dzięki temu można uzyskiwać dostęp do plików z dowolnego komputera na innym komputerze oraz drukować dokumenty z każdego urządzenia w sieci. Panie były mi niezwykle wdzięczne za uproszczenie im pracy w znaczny sposób. Zawsze jestem pytany jak się czuję i atmosfera jest niezwykle przyjazna. Co jakiś czas przychodzą ludzie na zajęcia, które trwają 1,5 godziny i wtedy któraś z pań na półtorej godziny jest niedostępna, ponieważ prowadzi zajęcia. Głównie pracuję w Photoshopie tworząc plakaty rozmiaru A3 promujące dane zajęcia. Praca jest o tyle satysfakcjonująca, że te plakaty trafiają do profesjonalnej drukarni i są drukowane, aby później gdzieś zawisnąć. Panie są zachwycone tym, że większość zachcianek co do wyglądu plakatu jestem w stanie spełnić, a na koniec stwierdzają „perfecto”. Dodatkowo zdarza się dodatkowa praca, ponieważ np. drukarka nie drukuje i trzeba zobaczyć co się stało. Proste awarie byłem w stanie naprawić i nie trzeba było wołać kogoś, żeby to naprawił. Zajmuję się też prostą edycją filmów, która polega jednak jedynie na sklejeniu kilku klipów w całość i wyrenderowaniu jednego na jakieś potrzeby. Codziennie kończę pracę o 14:30 i wracam autobusem 06 do domu.