W czwartym tygodniu naszego miesięcznego pobytu na praktykach zawodowych w Granadzie wyruszyliśmy na średniej trudności szlak turystyczny o dźwięcznej nazwie „Los Cahorros del Purche”. Wszyscy byli wypoczęci, zwarci i gotowi na wyprawę, a dobra pogoda zadbała o pozytywne nastawienie. Wyprawę zaczęliśmy w miasteczku Monachil, do którego zawiózł nas autobus miejski numer 183. Przebycie starannie zaplanowanej i dobrze zabezpieczonej trasy zajęło nam nieco ponad 4 godziny.
Przez pierwsze kilkaset metrów po utwardzonej nawierzchni było łatwo i przyjemnie, pomimo nachylenia zbliżającego się miejscami aż do 30 stopni. Pierwszy trudniejszy odcinek zaczął się za domniemaną elektrownią wodną, gdy dostrzec dały się schody. Na tym etapie czyhały na nas śliskie kamienie, pnącza łapiące za plecaki i zwisające kurtki oraz niskie gałęzie, tudzież strumyczek.
Na drodze w górę kilkukrotnie stawały nam wiszące mosty przyprawiające większość o stany lękowe. Po pokonaniu najdłuższego z nich musieliśmy stawić czoła długiej i wąskiej betonowej półce. Przeszliśmy po niej przez jaskinię, w której niestety nie zaobserwowaliśmy śladów działalności nietoperzy. Podczas pierwszej przerwy udało się nam dostrzec trening lokalnych czempionów we wspinaczce wysokogórskiej a mianowicie drużyny kozłów górskich. Gracja z jaką się poruszały zainspirowała śmiałków do spróbowania swoich sił w tej materii.
Innym, równie ciekawym zjawiskiem jakie pozwoliło nam się zaobserwować była bez wątpienia lokalna zmiana strefy klimatycznej. Dotarliśmy do miejsca gdzie przez specyficzną topologię terenu temperatura utrzymywała się na wystarczająco niskim poziomie by na trawie osadził i utrzymał się szron. Zabawom z prawie śniegiem nie było końca.
Gdy zaczęliśmy się zbliżać do 1000 metrów nad poziomem morza dotarł do nas przytłaczający ogrom doliny, w której przed chwilą byliśmy oraz otaczających ją gór. Z najwyższego punktu w którym się znaleźliśmy rozciągał się poruszający widok potęgi natury i sił, które brały udział w jego kreowaniu. Definitywnie był wart walki z niskimi gałęziami i wąskimi półkami w pobliżu strumyczków.
Powrotny autobus ponownie linii 183 opuściliśmy zadowoleni. Niektórzy znaleźli również czas na krótką drzemkę.
Autor
Galeria
Film