Na praktykach było świetnie, ale zawsze przychodzi czas, w którym to, co najlepsze kończy się. Tak też stało się i w tym przypadku. Nadszedł czas naszego powrotu z Hiszpanii.
10 grudnia 2016, od samego rana jak tylko wstaliśmy zaczęliśmy sprzątać nasz apartament. Niedokończone jedzenie, butelki, bo napojach i wszystko, co nie powinno się znajdować w pokojach trafiło do worków na śmieci, które następnie posortowane trafiły do odpowiednich śmietników. Wysprzątaliśmy calutki apartament, naczynia umyte na półki, wszędzie zostało pozamiatane, a następnie umyte toalety wysprzątane na błysk. Gdy skończyliśmy sprzątać zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. O 10:30 przyszła do nas Agata, żeby sprawdzić czy wszystko działa, czy jest czysto, itp. To był warunek zwrotu depozytu pobranego od nas przez organizatorów w dniu przyjazdu.
O godzinie 11:00 wyruszyliśmy autobusem do Malagi. Podróż trwała ok. 2h, więc na lotnisku byliśmy o 13:00. Od przyjazdu do wylotu mieliśmy jeszcze 2 godziny na odprawę i pożegnanie tego pięknego kraju. Lot do Monachium był zaplanowany na godzinę 15:10 i obyło się bez opóźnień. Czas, jaki spędziliśmy w samolocie to ok. 3h. Lecąc dostaliśmy jedzenie i napoje (podróżowaliśmy liniami Lufthansa).
Gdy wylądowaliśmy w Niemczech musieliśmy poczekać na lotnisku 4 godziny. Chociaż cztery godziny to sporo czasu, biorąc pod uwagę, że nie mogliśmy opuścić terenu lotniska to i tak humory dopisywały wszystkim. Mając tyle czasu mogliśmy zwiedzić całą strefę bezcłową oraz usiąść wygodnie i naładować sobie sprzęt taki jak telefon, laptop, tablet. Mogliśmy także kupić sobie coś ciepłego do jedzenia lub coś do picia. Oczywiście jak to w takich miejscach bywa ceny ciekawe nie były. Dla przykładu woda w sklepie kosztuje 0.30 euro, a na lotnisku 3 euro. O godzinie 22:05 mieliśmy ciąg dalszy podróży, czyli lot z Monachium do Krakowa. Ta część podróży również przebiegła bez problemów więc o godzinie 23:00 byliśmy już w naszym kraju ojczystym. Byliśmy w Polsce. Wylatując do Polski, spodziewaliśmy się niskiej temperatury, a tu jednak zaskoczenie. Nie było zimno, ale ciepło też nie. Gdy wylądowaliśmy w Krakowie i każdy już odebrał swoją własność, wyszliśmy z lotniska i wpakowaliśmy się do busika, który zabrał nas w kierunku Bytomia. Po ok. 1h zauważyliśmy znany budynek, była to nasza ukochana szkoła. Pod nią natomiast czekały na nas osoby, których przez cały miesiąc nie widzieliśmy. Byli to nasi rodzice.
Każdy przywitał się z rodziną po całym miesiącu rozstania. Wszyscy pozbierali swoje rzeczy: walizki, torby, poduszki, resztę sprzętu i pożegnaliśmy się ze sobą. Razem z rodzicami opuściliśmy teren szkoły czy to autem, czy to pieszo i udaliśmy się w stronę domów.
I to jest koniec naszej przygody pełnej wrażeń.
Autor:
Rafał Purgoł