Nikodem Bartnik

Interesuję się technologią, lubię budować roboty, drukować na drukarkach 3D, projektować, programować i tworzyć. W przerwach pomiędzy wymyślaniem planów na przyszłość a lutowaniem biegam lub jeżdżę na rowerze.

Pracowałem w: Cork Institute of Technology

Opinia

Wybierając się do Irlandii byłem świadomy tego, że mogę trafić do warsztatu samochodowego. Nie było to dla mnie problemem, ponieważ każda okazja wyjazdu za granicę zawsze była dla mnie ciekawa, sama okazja na podszlifowanie umiejętności językowych jest gigantycznym plusem. Bardzo miłym zaskoczeniem było dla mnie kiedy dowiedziałem się, że będę pracować na CIT. Dzięki temu uważam praktykę za bardzo udaną, można wręcz powiedzieć, że przerosła ona znacznie moje oczekiwania. Nie tylko pod względem miejsca pracy ale również samego wizerunku Irlandii oraz miasta Cork, okazało się ono świetnym miejscem w którym można fajnie spędzić czas. Dodatkowo wycieczki podczas których zobaczyliśmy widoki ciężkie do opisania. Jeśli byłaby możliwość pojechać jeszcze raz to proszę mnie zapisać.

Relacja z praktyk

Moje miejsce pracy to CIT (Cork Institute of Technology). Znajduje się ono około 5 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, więc bez problemu można tam dojść w około 50 minut, kiedy np. spóźni się autobus co zdarza się tutaj często. Na szczęście moi opiekunowie nie zwracali bardzo dokładnie uwagi na to o której godzinie przychodzę i wychodzę. Właściwie pracę zaczynałem zazwyczaj około 9 a kończyłem około 17, czasami jednak zostawałem dłużej bądź przychodziłem wcześniej, aby zrobić więcej. Około godziny 13 większość osób miało przerwę, ja jednak wolałem zostać i pracować, czasami korzystałem z tutejszej stołówki, która była ogromna i miała dosłownie wszystko. Jak się okazało po 2 tygodniach na terenie CITu znajdował się również bank, supermarket, i druga stołówka więc można to miejsce nazwać małym miasteczkiem. Pracowałem w nowoczesnym budynku zwanym Create. Można by nazwać to miejsce prototypownią, bądź ośrodkiem designu, gdyż znajdowało się tam bardzo dużo osób projektujących w środowisku CAD, ale nie tylko. Było tam również dużo naukowców chemików oraz wiele innych osób, których nie mieliśmy okazji poznać. Większość czasu spędzałem w laboratorium razem z Dominikiem i Krzysiem moimi kolegami z klasy, którzy pracowali nad innym projektem. W laboratorium tym znajdowało się mnóstwo sprzętu takiego jak przemysłowa drukarka 3D, ploter CNC, różnego rodzaju piece, mikroskopy, całe zestawy narzędzi oraz rzeczy które nawet ciężko opisać. Pomieszczenie to, jak i każde w tym budynku miało specjalny system utrzymywania odpowiedniego poziomu tlenu w powietrzu co wskazywał czujnik zawieszony nad moim biurkiem. Zostałem przydzielony do projektu drona ratowniczego, którego zadaniem ma być ratowanie tonących. Pracowałem nad tym projektem razem z Karen – studentką inżynierii z Francji. Nasza praca polegała na dobraniu kształtu płatów nośnych, zaprojektowaniu ich oraz przetestowaniu w tunelu powietrznym. Ostatecznym celem tego projektu jest stworzenie skrzydeł mogących zmieniać kształt oraz długość co umożliwi efektywniejsze latanie i zmniejszy zużycie energii. W ciągu tego miesiąca zaprojektowałem 3 wersje skrzydła bazując na badaniach przeprowadzonych przez Karen. Każde skrzydło miało być modułowe, tzn. wydrukowane w częściach a następnie poskładane, dodatkowo aby zmniejszyć zużycie materiału który jest bardzo drogi musiałem trzymać się określonych zasad projektowych. Skrzydła zostały wydrukowane na przemysłowej drukarce 3D firmy 3D systems, która zupełnie różni się od popularnych drukarek typu FDM, a jej jakość jest zbliżona do formowania wtryskowego. Kolejnym z moich zadań było stworzenie systemu dzięki któremu możliwe będzie zamontowanie skrzydeł w tunelu powietrznym i dostosowanie tak zwanego kąta ataku, aby testować skrzydło w różnych warunkach. Wbrew pozorom nie było to proste zadanie, gdyż system ten musiał być jak najmniejszy i osłonięty aby zmniejszyć turbulencje powietrza w tunelu. Przeprowadziliśmy testy płatów powietrznych przy użyciu wody co ukazało nam, że działają one tak jak powinny, zaobserwowaliśmy również efekty o których wcześniej czytaliśmy. Z wszystkimi zadaniami wyrobiłem się dość szybko więc mój szef powiedział mi, że mam się również wziąć za projektowanie ramy drona. Była to dla mnie totalna nowość (projektowanie płatów nośnych również). Podjąłem jednak wyzwanie i rozpocząłem pracę nad ramą dla drona. Warto zaznaczyć, że nie miał być to dron typu quadrocopter lecz samolot typu VTOL (Vertical TakeOff and Landing), który po pionowym starcie przekręca silniki i porusza się poziomo tak jak zwykły samolot. Przeprowadziłem również research na temat dronów, silników, kontrolerów lotu oraz wszystkich niezbędnych elementów do budowy drona. Niestety miesiąc to dość krótko jak na tak duży projekt dlatego też nie miałem okazji go dokończyć i zająć się jego produkowaniem. Mój szef nazywał się Paddy i był pracownikiem naukowym tutejszej uczelni. Posiada on bardzo dużą wiedzę na temat projektowania i produkowania różnego rodzaju elementów, bardzo dużo się od niego nauczyłem na temat zasad dobrego projektowania. Często chwalił on wykonaną pracę i zmuszał (w dobry znaczeniu) do jeszcze cięższej pracy. Często kiedy mówiłem, że czegoś nie da się zrobić słyszałem od niego “work on it” lub “redesign it”. Nie dawał odpowiedzi na moje pytania, aby zmusić mnie do myślenia i rozwiązywania problemów samemu, co uważam za świetną rzecz (powinno tak być w każdej szkole). Jego pomocnikiem był Robert, który czasami pracował nad ploterem w tym samym pomieszczeniu co ja. Znał kilka słów po polsku i dość śmiesznie się z nim rozmawiało. Kiedy pytałem go co sądzi o moim projekcie, często mówił “zajebisty”, więc chyba szło mi całkiem dobrze. Naszego szefa często nie było, a ponieważ nie robiłem przerwy w pracy kończyłem swoje zadania dość szybko więc resztę czasu poświęcałem na własne projekty bądź rozmowę ze współpracownikami. W pracy nie czułem się przeciążony, wręcz przeciwnie mógłbym robić znacznie więcej i szybciej gdyby tylko mi na to pozwolono. Ponieważ moja praca polegała na projektowaniu CAD, większość czasu spędziłem siedząc przy komputerze korzystając z programu Fusion360. W trakcie trwania stażu nauczyłem się również korzystać z programu Autodesk Flow Design który pozwala na testowanie aerodynamicznych właściwości obiektów. Poza pracą przy komputerze zdobyłem cenne doświadczenie pracy z przemysłową drukarką 3D, dowiedziałem się jak czyścić wydruki oraz jakie mają właściwości. Pracowałem również z tunelem powietrznym. Pewnego dnia Paddy nieoczekiwanie poprosił mnie o zaprezentowanie efektów mojej pracy w formie prezentacji, jak później powiedział miało to na celu przyzwyczaić do prezentowania się publicznie i mówienia po angielsku. Praktycznie każdego dnia uczyłem się czegoś nowego, co bardzo mi odpowiadało. Samo CIT poza sprzętem znajdującym się w naszym laboratorium miało również urządzenia takie jak frezarki i tokarki CNC, rentgen do prześwietlania gotowych elementów, bardzo dokładne urządzenia pomiarowe, tablice Festo, spawarki, roboty a nawet całe linie produkcyjne. Było tam dosłownie wszystko o czym mechatronik mógłby marzyć. Jedynym minusem jest czas trwania praktyki, miesiąc to zdecydowanie za mało, z chęcią spędziłbym w Cork więcej czasu. Jestem bardzo zadowolony z mojego stażu oraz z pracy którą wykonałem, pracowało mi się tam bardzo dobrze i mam nadzieję, że pewnego dnia powrócę na CIT jako student.