Wycieczka do Cliffs of Moher

Sobota 10. marca 2018 roku, 5:50 rano-pobudka. Po porannej toalecie i śniadaniu w pośpiechu prawie spóźnione ruszyłyśmy z host mamą na zbiórkę, by wyruszyć z grupą na Cliffs of Moher. Niektórzy musieli dotrzeć pieszo, bo autobusy w Cork nigdy nie są pewne. Zbiórka była o 7:30 i nie towarzyszyła jej zbyt piękna pogoda – niestety padało – ale wszyscy byli uśmiechnięci i mieli nadzieję na rozpogodzenie. Pierwszym przystankiem było Mallow , gdzie dołączyły do nas nasze dwie koleżanki. Wszyscy szybko zasnęli i zbierali siły na emocjonujący dzień. Podekscytowani po około 4 godzinach podróży dotarliśmy na klify. Pogoda się pogorszyła, była gęsta mgła i przez to słaba widoczność, zaczął padać deszcz. Im wyżej wchodziliśmy tym mgła była gęstsza, pokonywaliśmy śliską ścieżkę pełną błota. Mimo, iż nic nie było widać i nie udało nam się zrobić sensownych zdjęć, spędziliśmy tam 1,5h. Byliśmy bardzo zawiedzeni i smutni. Cali brudni i przemoczeni ruszyliśmy na lunch. W spokojnej atmosferze najedliśmy się, niektórzy znaleźli czas nawet na konsumpcję Guinnessa. Dalej ruszyliśmy na Baby Cliffs, niższe, ale piękne klify. Po południu pogoda się poprawiła i było słonecznie. Mieliśmy tam tylko pół godziny, więc niektórzy ledwo zdążyli zrobić sesję zdjęciową. Stamtąd ruszyliśmy w stronę Cork. Po drodze mieliśmy przystanek w Bunratty, gdzie mieści się zamek, ale większym zainteresowaniem cieszył się sklep. W końcu dotarliśmy do naszego miasta. Wszyscy zmęczeni, pożegnaliśmy się i udaliśmy do naszych domów przebrać się w czyste i suche ubrania, a następnie zjeść ciepły posiłek.

Autor


Klaudia Krawczyk

Galeria